Prezydent Nawrocki zgłosił szkodliwy i niemądry pomysł „zakazu banderyzmu”. Zaszkodzi wolności słowa Polaków. Skonfliktuje nas z Ukraińcami. Osłabi asymilację przebywających w Polsce Ukraińców.
Przekonywanie do własnego widzenia świata kodeksem karnym będzie nieskuteczne. Może komuś poprawi humor, bo pokaże kto Pan, a kto cham. Ale w odróżnieniu od prezydenta i Polaków, na których prezydent się powołuje, nie potrzebuję poprawiać sobie samopoczucia symbolicznie poniżając Ukraińców. Potrzebuję za to, by nacjonalizm motywował Ukraińców do powstrzymywania Moskali od naszych granic i mojego domu.
Zamiast usiłować bawić się w narzucanie hegemonii symbolicznej innym słabszym politycznie, np. Ukraińcom powinniśmy z Polski zrobić europejską oazę wolnego słowa! Na razie na wieść o propozycji Nawrockiego różni lewicowi politycy proponują dopisanie kolejnych zakazów wypowiedzi do polskiego prawa. Jeśli polscy politycy będą konkurować dopisywaniem zakazów wypowiedzi do kodeksu karnego, to niedługo będzie u nas jak w Niemczech czy Anglii, gdzie policja regularnie wjeżdża do domów i zabiera na przesłuchania za wpisy w socmediach.
Penalizować należy jedynie złe uczynki, a nie słowa, które nam się nie podobają. Bo nigdy nie wiesz, kiedy twoje słowa nie spodobają się tym u władzy. Jedynym przypadkiem skazania za same słowa powinno być, gdy słowa przechodzą w czyn, tj. gdy budzą realną obawę przeciętnej osoby, że fizyczny atak jest rychły i nieuchronny. Na przykład, gdy stoi nad tobą dryblas z bejsbolem i krzyczy : „zapie…. ci zaraz!”.
Narzucanie innym siłą prawa swojej hegemonii symbolicznej działać może, gdy ma się nad nimi prawie totalną kontrolę oraz przemożne bodźce ekonomiczne. Nie mamy takiej kontroli nad Ukrainą. A i nasz zasób symboliczny też ma trochę obciążeń, jak wymordowanie wiosek ukraińskich przez AK czy burzenie cerkwi Ukraińcom w przedwojennej Polsce. Jeśli Ukraińcy w odwecie na „zakaz banderyzmu” wprowadzą u siebie „zakaz zbrodniczej AK” to jedynie Moskale będą się cieszyć. A Polacy i Ukraińcy będą stratni.
Politycy PiS już raz usiłowali narzucić hegemonię symboliczną niesławnym zakazem „polskich obozów koncentracyjnych”. Dostali od żydów taki wpierdol symboliczny, że się potem ścigali w filosemityzmie i używaniu pieniędzy podatników by demonstrować przyjaźń polsko-izraelską.
Z naszej własnej historii powinniśmy pamiętać, że państwowy przymus symboliczny częściej niż rzadziej przynosi skutki odwrotne. Państwowy przymus asymilacyjny zaborców przysłużył się do obudzenia ducha polskości. Czynienie z Polaków mieszkańców drugiej kategorii, dyskryminowanie Polaków i katolicyzmu pomogło przełamać bariery stanowe i zbliżyć Polaków do nowocześnie rozumianej polskości.
Jeśli nie starczy znajomość naszej własnej historii to można skorzystać z badań z USA. Tam po I wojnie światowej kilka stanów zakazało nauki języka niemieckiego w swoich szkołach. Osoby pochodzenie niemieckiego dotknięte tymi zakazami rzadziej zgłaszały się na ochotnika w II wojnie światowej, częściej zawierały małżeństwa w obrębie swojej grupy etnicznej i wybierały zdecydowanie niemieckie imiona dla swoich dzieci. Szykana ta zamiast ułatwić asymilację dzieci imigrantów wzmocniła poczucie tożsamości kulturowej wśród Amerykanów z korzeniami w Niemczech. ( źródło: Vasiliki Fouka, Backlash: The Unintended Effects of Language Prohibition in U.S. Schools after World War I, 2016)
Prezydent Nawrocki niech lepiej dokona największego zwiększenie wolności słowa od czasu likwidacji cenzury i zgłosi inicjatywę ustawodawczą uchylająca art. 212 kodeksu karnego (karanie za zniesławienie z kodeksu karnego, zamiast z kodeksu cywilnego). Będzie z tego więcej pożytku niż z „zakazywania banderyzmu”.