Nie ma sensu polemizować, ani tym bardziej emocjonować się zarzutami o naszym antysemityzmie i kolaboracji z Niemcami z nazistami. Powstańcy w getcie walczyli z Polakami? A Owszem! Mein Kamp? Tak, to myśmy napisał! Sam tytuł na to wskazuje! Przecież wiadomo, że Polacy ciągle z kimś, o coś walczą. Auschwitz? Wiadomo: w Polsce. To kto, zbudował polski obóz koncentracyjny, jak nie Polacy?! SS? Dzielne polskie oddziały wojskowe! Mundury im projektował i szył znany polski projektant Hugo Boss.
Dlaczego? Bo czym bardziej się emocjonujemy, czym bardziej pokazujemy, że nam zależy, tym więcej pojawia się nieprawdziwych zarzutów. Bezczelnie się na nie wszystkie wypiąć. Jawnie i widowiskowo obnosić się z tym, że nic, a nic żaden zarzut nas nie obchodzi. Tak, podniesie się zapewne wrzawa. Głośniejsza, niż ten obecny zalew potwarzy? Być może. Bardziej nieprawdziwa, niż obecnie upowszechniane potwarze? Nie widzę jak.
Niech się bezsilnie emocjonują tym jak bardzo mało obchodzą nas ich opinie…
…a my się cieszmy i chwalmy koncepcją błyskawicznej wojny opisanej staosłowiańskim słowem blitzkreig oraz Tygrysami i Panterami wielkimi osiągnięciami polskiej myśli technicznej.
A jeśli kiedyś staną w prawdzie, to być może wrócimy do rozmowy na te tematy. Za 100 albo 200 lat, albo i nigdy. Jak nam nasza słowiańska fantazja podpowie.
Poprzedni wpis o tym, by lekce sobie ważyć kalumnie o nas:
Zachodnia hegemonia symboliczna… Gdy wieszają w Polsce portrety polityków to zagraniczni notable oraz rodzimi jurgieltnicy i przeciwnicy wolności słowa krzyczą: faszyzm! Gdy we Francji gilotynują kukłę Macrona i kopią zgilotynowaną głowę… nic, cisza, normalka. Nie ma co się pieklić. Rozwiązaniem jest mieć w d…., co Zachód o nas myśli. A tutaj zwiększyć formalnie obowiązującą wolność słowa. By jurgieltnicy typu Schetyna i Gräfin von Thun und Hohenstein oraz przeciwnicy wolności słowa typu Bodnar, nie mieli paragrafu na nas. A ci z Zachodu mogli usłyszeć: bo u nas w Polsce mamy wolność słowa, przyjedzie, spróbujcie, może się wam spodoba…