Argentyna Kirchnerów. Rosja Putina. Wenezuela Chaveza. Bolivia Moralesa. Ekwador Correi. Peru Garcii. Rosja Putina. Węgry Orbana. Polska Kaczyńskiego? A może nie jest tak źle, bo również Trump w USA i Le Pen we Francji?
Populizm jest normalnym i naturalnym zjawiskiem: odpowiedzią dołów społecznych na dominację elit – taki regularny ruch wahadła, który pozwala społeczności utrzymać względną spójność poprzez równoważenie sprzecznych interesów. Ale w państwach peryferium gospodarczego, choć hasłem populizmu jest ochrona zwykłego człowieka, to on zwyczajny człowiek jest najbardziej poszkodowany, gdy finansowanie deficytem, próba kontrolowania wszystkiego oraz ignorowanie narastających nierównowag doprowadza do załamania gospodarczego.
Pod jakimi warunkami powstaje populizm, kiedy staje się masowy oraz skutecznie wpływa na politykę? Populizm jest silny w państwach, gdzie:
(i) obywatele postrzegają duże i niesprawiedliwe nierówności materialne,
(ii) politycy mogą wielokrotnie obiecywać politykę w interesie zwykłego człowieka, a potem bezkarnie prowadzić politykę w imieniu elit,
(iii) jest wysoka korupcja, która m.in. pozwala rządzącym politykom bezkarnie się bogacić,
W państwach, które w większym stopniu spełniają powyższe kryteria uczciwi politycy będą w sposób skrajny i dosadny udowadniać, że to oni naprawdę wesprą zwykłych ludzi. Tak sygnalizują wyborcom, że nie są częścią skorumpowanych elit. Paradoksalne w takich państwach nawet politycy niepopulistyczni będą głosić obietnice w pewnym stopniu populistyczne, by zwiększyć swoje szanse na władzę. Co więcej, w takich państwach wyborca, który chce poprawić sytuację zwykłych ludzi będzie głosował na polityków bardziej populistycznych, niż jego osobiste przekonania.
Populizm to nic złego. W dobrze urządzonych państwach służy przywracaniu równowagi pomiędzy gminem a elitą. Od założenia USA część polityków określa się i jest określana jako populiści – bez szkody dla rozwoju USA. Andrew Jackson siódmy prezydent USA, pierwszy z ich prezydentów urodzony w chałupie z bali zlikwidował bank centralny i podjął wiele innych decyzji przesuwających wpływy od elit wschodniego wybrzeża do mieszkańców zachodu. W ostatnich latach oprócz przywołanego już Donalda Trumpa Amerykanie mieli cały szereg populistów jak: Ross Perot w 1992, John McCain w 2000, Howard Dean w 2004 czy Sarah Palin w 2008. W odróżnieniu od Perona itp. populistów z peryferyjnych państw nie narobili oni w USA większej szkody.
Bo populizm jest szczególnie groźny tam, gdzie nie ma podziału władzy utrudniającego rządy większości. Bez rzeczywistego i daleko posuniętego podziału władzy chwilowa dominacja jednej frakcji umożliwia diametralną zmianę polityki. Brak podziału władzy oznacza też, że polityczna konkurencja jest walką o być lub nie być. W skrajnym przypadku, w państwach takich jak Egipt jest walką o fizyczne przetrwanie polityków.
Sam fakt wybierania władzy przez obywateli nie czyni bowiem stabilnej demokracji. Wybieranie władzy w wyborach nie poskromi posiadających władzę. Mają bowiem pomiędzy wyborami władzę całkowitą. Dlatego podział władz jest co najmniej od czasów Arystotelesa uznawany za konieczny dodatkowy sposób poskromienia nadużyć przez posiadających władzę. Wielość ośrodków władzy powoduje, że w wypadku konfliktu muszą się one odwoływać do obywateli. Dobrze podzielona władza zapewnia, że żadna grupa interesów lub koalicja takich grup nie jest w stanie uzyskać całkowitej i trwałej przewagi nad innymi częściami społeczności.
W praktyce jednak podział władzy, choć teoretycznie jest pożądanym i pożytecznym ograniczeniem rządzących bywa odrzucany przy aktywnym wsparciu większości wyborców. Zmiany konstytucji przez Fujimori w Peru w 1992, Chaveza w Wenezueli w 1999, Correa w Ekwadorze w 2008 oraz Moralesa w Boliwi w 2009 to tylko bardziej jaskrawe przykłady ograniczenia podziału władzy przy aktywnym poparciu większości obywateli.
Powód choć paradoksalny jest dość prosty: podział władz obniża korzyści polityków ze sprawowania władzy, ale w społecznościach gdzie władza jest słabo nadzorowana przez obywateli podział władzy, który obniża prywatne korzyści ze sprawowania władzy powoduje, że elity mogą taniej kupić polityków. Przy podziale władzy większość może wybrać rządzących polityków, ale gdy braknie nadzoru nad wybranymi politykami, to elita ma do nich dojście i wpływ na nich. Jeśli w takim społeczeństwie elita jest dobrze zorganizowana lub ma znaczne pozaprawne sposoby wpływania na polityków (różnej formy łapówek, dojścia czy też kulturowo uwarunkowany prestiż) to podział władzy obniża koszt wpływania na polityków. W takim społeczeństwie, by przeciwdziałać wpływowi elity na władzę, większość może osłabić lub zlikwidować podział władzy, a w zamian zyskać zwiększenie redystrybucji.
Polska jest półperyferium. Nie jest ani tak dobrze zorganizowana jak USA, ani nie jest kompletnym bajzlem jak latynoamerykańskie peryferium. Jest gdzieś pomiędzy. Nie ma u nas trojpodziału władzy. Konstytucji ogólnie deklaruje taką zasadę. Ale w konkretnych zapisach daje nam rządoparlament — partyjni podwładni z sejmowej większości nie będą oceniać swych szefów zasiadająych w rządzie, w obawie o brak wpisu na listy w kolejnych wybborach. Brakuje wielu innych elementów podziału władzy. Trudno więc przewidzieć, czy obecna fala populizmu przywróci względną równowagę interesów, czy też wywróci gospodarkę. Jeśli w odpowiedzi na zbyt zachłanne zgarnianie owoców rozwoju przez elity PiS pójdzie jedynie w redystrbycję to zaszkodzi nam. Jeśli jednak zmieni nasze urządzenia społeczno gospodarcze, by ograniczyć przywileje i zwiększyć konkurencję zmodernizuje państwo.
Poprzednie fale naszego rodzimego populizmu były lekko szkodliwe, ale nie wywrócił nam gospodarki i nie zawróciły z drogi modernizacji. Tymiński był zawirowaniem, pierwszą próbą sił pomiędzy ludem a elitami. Jego jedynym efektem było przerazić elity (z człowiekiem z nikąd przegrał zasłużony Mazowiecki!), co może wpłynęło na dążenie inteligencji urzędniczej do betonowania swojej pozycji. Pierwsze rządy SLD cofnęły część reform Balcerowicza, zwiększyły wydatki budżetowe, ułatwiły korupcję, ale nie wywróciły gospodarki. Lepper, dał wykluczonym symboliczną satysfakcję z poniżania elit, ale nie miał znacznego wpływu na politykę gospodarczą.
Nie wiem czy obecna fala populizmu w PiSowskim wydaniu lepiej zrównoważy sprzeczne interesy Polaków, czy też wywróci gospodarkę. W krótkim okresie kondycja naszej małej otwartej na świat półperyferyjnej gospodarki w większym stopniu zależy od czynników zewnętrznych, niż od wewnętrznych polityk. Mogę tylko zgadywać, czy nasi rodzimi populiści będą bardziej jak ich amerykańskie odpowiedniki, którzy na przykład w XIX wieku skutecznie zwalczali korupcję, czy też będą bardziej jak Chavez i doprowadzą do braku papieru toaletowego w Polsce. Na razie nie wyglądają, ani na jednych, ani na drugich. PiS na razie nie złamał prawa, gra skrajnie ale w ramach obecnego systemu prawa. Owszem naruszył inteligenckie normy przyzwoitości, które pozwalały działać naszym ułomnym urządzeniom politycznym. Ale na to nie ma paragrafu.
Wiem natomiast jedno, próba rokoszu elit, pójścia dalej niż brutalna nawet, ale ograniczona prawem konkurencja polityczna, przechyli szalę ku populizmowi latynoamerykańskiemu, gdzie chwilowo silniejszy bierze wszystko. Strajki sędziów, masowe nawoływanie do politycznych interwencji z zagranicy (nb. nie ma problemu z tym, by korzystać z dostępnej nam za granicą ścieżki prawnej, jesteśmy w końcu w UE – jednak domaganie się politycznych interwencji z zagranicy to już co innego, to korzystanie z politycznych koneksji za granicą, by odwrócić werdykt wyborców), masowe demonstracje uniemożliwiające funkcjonowanie państwa, itp. nawet jeśli dadzą rokoszanom wygraną i pozwolą pozbawić sprawczości lub władzy rząd kaczystów, to spowodują, że kiedyś populiści wrócą. Wrócą z poczuciem przemocy ze strony elit. A populiści na ulicy będą w stanie wystawić większe tłumy niż elity. Więc zachęcajcie do kryterium ulicznego, byle byście się za kilka lat sami nie dziwili…
Mam pytanie, jak definiuje Pan populizm?
Są różne teretyczne definicje populizmu. Ja sie nimi nie posługuję i nie mam jakiejs własnej wyrafinowanej teoretycznej definicji. Patrze na praktyke.
Empiryczna definicje populizmu wyczerpuja dla mnie nastepujace zachowania
– jest powszechnie nazywany populistą, i nazywa siebie słowami bliskoznacznymi do populizmu
– agresywna retoryka ochrony normalnych ludzi, przeciwstawianie ich interesow interesowi elit
– polityka gospodarcza, która ma sprzyjać zwykłym ludziom a jest spore ryzyko, że zaszkodzi większości
– wybory politycznej bardziej skrajne niż preferowane przez większość przeciętnych wyborców
Najważniejsze jest to ostatnie: taka dynamika polityczna, że przecietny (median) wyborca, wybiera polityke bardziej skrajna niz osobiscie preferuje, ze polityk glosi bardziej skrajna polityke niz sam by preferowal (dotyczy to zarowno popuisty i konkurujacych z nim politykow elitystycznych).
No i jeszcze by dodal, ze nie uwazam, ze populizm to cos zlego. W Europie populizm to inwektywa, w Stanach to okreslenie jednego z nurtow politycznych — blizsze mi jest to amerykanskie podejcie/ocena.
Szanowny Panie, dawno nie czytałem opinii na temat ostatnich zmian w Polsce, z którą bym się tak bardzo zgadzał. Patrząc na własne doświadczenie od razu wyrażę współczucie, bo zapewne także Pan bywa szufladkowany jako pisowiec i wiem dobrze, jak trudno rozmawia się na gruncie takich etykietek, przylepianych częstokroć przez ludzi którzy mają bardzo średnie pojęcie o ustawach przyjmowanych przez PiS, a także wcześniej przez PO.
Pozwolę sobie linkować do dobrowol.org, łatwiej mi będzie kogoś tu odesłać, niż tracić godzinę na jałową z nim dyskusję 🙂