Wystarczyło zawrócenie Ziemkiewicza z granicy, by nasi zamordyści zamienili się miejscami. Zwolennicy zawracania imigrantów z granicy krzyczą o upadku Zachodu. A zwolennicy wpuszczania jak leci cieszą się, że odmienny kulturowo Ziemkiewicz nie został wpuszczony do Wlk. Brytanii.
Jedni mówią o karaniu za obrażanie narodu. Drudzy o karaniu za obrażanie mniejszości. Jednym i drugim nie chodzi o słowa a o kontrolowanie nas. Jedyny sposób by się przed nimi zabezpieczyć to tolerować wszystkie niemiłe nam wypowiedzi. A penalizować jedynie te bezpośrednio i natychmiast prowadzące do zakazanych czynów. Granice ścigania na mocy prawa stawiać tam i tylko tam gdzie słowo staje się natychmiast i bepośrednio przemocą.
„Faszyści” i „antyfaszyści” potrzebują siebie do wzajemnej promocji. Zanim Gazeta Wyborcza i inni antyfaszyści zabrali się za promocję marszu niepodległości poprzez blokowanie go z kamieniami w kieszeni to marsz ten był marginalnym wydarzeniem przyciągającym kilkuset smutnych łysych młodzieńców. W drugą stronę nikt nie zrobił tyle dla promocji Gazety Wyborczej co Rafał Ziemkiewicz ze swoją obsesją na punkcie Michnika.
Walczenie z wolnością słowa wypromowane przez lewych i prawych zamordystów stało się sposobem na próżne sygnalizowanie cnoty i inteligencji. Wystarczy by każdy aspirujący do celebryctwa napisał „wolność słowa tak ale z wjątkami” by komunikował swą mądrość i prawość:
Głębokie i mądre, nieprawdaż? Świadczy, że Ryszard ma tęgi mózg i serce po właściwej stronie.
Wzajemne usługi promocyjne skrajności nie są wyłącznie polskim wynalazkiem. Rzekomo antykapitalistyczna lewica lobuje by szefowie zachodnich korporacji zwalniali pracowników za poglądy. Cała władza w ręce ludu już jest passe. Teraz na propsie: kapitalizm i kapitaliści są OK, byle zwalniali tych co lewacy wytkną palcami. Ot taki sojusz działacza i kapitału na szkodę normalnego człowieka.
Olanie ich nie jest dla nas wyjściem. Nasz spokój i wolność nie będą bezpiecznie dopóki jedni i drudzy będą mogli zaprząc do ich wzajmenej promocji państwowy aparat represji. Przykładowo w przepisie kodeku wykroczeń o brzydkich słowach wypowiadanych publicznie nie chodzi byśmy posługiwali się wyłącznie ugrzecznioną literacką polszczyzną. Im chodzi o to by władza miała prawo decydować, które „wypierdalaj” i „jebać” są dopuszczalne, a które nie. Ostatnio sędziowie orzekają, że “wypierdalaj” Marty Lempart jest społecznie pożyteczne. Takie dojścia i wpływy, które pozwalają uciec od kary za karalne wypowiedzi dostępne są tylko uczestnikom zorganizowanych grup politycznych.
By nasza wolność nie padła ich łupem potrzebujemy pozbawić lewych i prawych zamordystów możliwości zaprzęgania państwowego aparatu represji do ich wzajemnej promocji poprez ograniczanie wolności słowa. Potrzebujemy z polskiego prawa usunąć dziewięć artykułów kodeksu karnego oraz jeden kodeksu wykroczeń:
Kodeks Karny
Kodeks wykroczeń: