Balcerowicz, Hausner, Morawiecki na manowcach rozwoju.

Pomysły na gonienie bogatych społeczeństw zarówno te z gatunku Balcerowicz-Hausner, jak i te z gatunku Morawiecki-reindustrializacja będą nieskuteczne. Ci pierwsi twierdzą, że Polacy za mało oszczędzają i za mało inwestują. A ci drudzy, że mamy za mało nowoczesnych wysokomarżowych firm i trzeba te firmy stworzyć lub wspomóc państwowymi inwestycjami. Obydwa gatunki recept pomijają rzeczywiste przyczyny, a koncentrują się na objawach. Tłumienie objawów polskiego zapóźnienia cywilizacyjnego poprawi na chwilę samopoczucie, ale oddali szanse na sięgnięcie po nowoczesność.

Owszem Polacy w porównaniu do innych społeczeństw mało oszczędzają i mało inwestują. Oszczędności jako % PKB wyglądają u nas tak (Polska to ten czerwony słupek):

Źródło: : IMF World Economic Outlook April 2016

A inwestycje jako % PKB wyglądają tak (Polska to czerwony słupek):

Źródło: : IMF World Economic Outlook April 2016

Liczni ekonomiści (np. L. Balcerowicz, J. Hausner), na podstawie danych jak powyższe twierdzą, że Polska ma za niskie oszczędności i inwestycje, by szybko się rozwijać. Prawdą jest, że mamy niskie oszczędności w porównaniu do podobnych państw, oraz do podobnie biednych państw w czasie gdy te się szybko rozwijały. Ale nasze oszczędności i inwestycje nie są za niskie. Są odpowiednie do możliwości inwestycyjnych w Polsce! Gdyby w Polsce była duża podaż opłacalnych projektów inwestycyjnych, a niska podaż finansowania dla projektów obserwowalibyśmy:

1. Wysokie realne stopy procentowe – są niskie lub średnie.
2. Wysoką elastyczność stopy inwestycji w relacji do spadków realnej stopy procentowej (t.j. w sytuacjach gdy spada cena pieniądza powinny, były być widoczne znaczne przyrosty inwestycji) – nie ma takiej prawidłowości.
3. Wysokie finansowanie polskich projektów inwestycyjnych napływem kapitału z zagranicy – jest co najwyżej średni napływ.
4. Dochodowe polskie przedsiębiorstwa inwestowałby nadwyżkę gotówki w nowe dochodowe projekty inwestycyjne – mamy wysoką i raczej rosnącą płynność firm krajowych.

Problem jest w tym, że w Polsce nie ma dużej podaży opłacalnych projektów inwestycyjnych czekających na sfinansowanie. W Polsce nie opłaca się inwestować! Czynnikiem ograniczającym nasz rozwój nie jest jak postulują Balcerowicz z Hausnerem, brak oszczędności. Jest nim niska liczba opłacalnych projektów inwestycyjnych. Coś w naszych urządzeniach gospodarczych i społecznych obniża dochodowość inwestycji. Ja bym obstawiał ryzyko inwestycyjne kreowane przez naszych polityków i urzędników oraz naszą przednowoczesną kulturę, ale o tym przy innej okazji.

Wytłumaczenie podawane nam przez nurt Balcerowicz & Hausner jest tak samo prawdziwe jak standardowo podawana przyczyna wypadków samochodowych: nadmierna prędkość. Owszem, gdyby samochód stał, to by do wypadku nie doszło. Ale jest to tak naprawdę formułka, która choć powierzchownie prawdziwa nie podaje prawdziwej przyczyny.

Formułka ta powtarzana przez wielu ekonomistów przez ostatnie półtora wieku zasadza się na obserwacji, że sposobem na rozwój jest dać biednym państwom taką strukturę gospodarki jaką mają państwa bogate. Receptą wynikająca z tej diagnozy jest: więcej oszczędności –> więcej inwestycji –> zaawansowany rodzimy przemysł –> nowoczesność i dostatek.

Niestety recepta ta jest zbyt powierzchowna, by stanowiła rzeczywiste wytłumaczenie realnych barier rozwoju Polski. Bowiem gdyby to wysokie oszczędności i inwestycje były warunkiem wystarczającym dla rozwoju, to PRL dałby nam dobrobyt. PRL dysponował środkami zwiększania oszczędności i inwestycji niedostępnymi w demokracji. Mógł wycisnąć nadwyżkę na inwestycje z chłopów, którzy zostali na roli — obowiązkowe dostawy, zaniżanie cen płodów rolnych, zawyżanie cen produktów przemysłowych. Mógł przesunąć niewydajnych chłopów stanowiących ukryte na wsi bezrobocie do bardziej wydajnych fabryk. Mógł zmniejszyć produkcję i import dóbr konsumpcyjnych, zwłaszcza luksusowych. I co z tego? Skończyło się bankructwem Polski! Wysokie oszczędności i inwestycje to konieczny, ale niewystarczający warunek rozwoju.

Pomysły zapodawane nam przez wicepremiera Morawieckiego, niewiele się różnią od pomysłów z nurtu Balcerowicz-Hausner. Zamiast więcej inwestycji, mówi on: więcej inwestycji w nowoczesne przedsięwzięcia. Ponad sto lat temu kołem zamachowym rozwoju miał być ówczesny hi-tech … ciężki przemysł, tj. kopalnie, huty, elektrownie, itp. To co dziś opowiadają nam zwolennicy Morawieckiego nie różni się jakościowo od tego co opowiadali komisarze i partyjni działacze w XX wieku. Z tą różnicą, że receptą na doganianie zachodu zamiast inwestowanie przez państwo w przemysł ciężki jest inwestowanie w branże, które obecnie uchodzą za nowoczesne. Jedni i drudzy mieli rację. Bez elektrowni bez łatwego dostępu do stali i produktów ze stali nie jest możliwa nowoczesna gospodarka. Bez polskich przedsięwzięć sprzedających unikalne wysoko marżowe produkty i usługi nie dogonimy zachodu. Ale jeśli coś się możemy z polskiej historii nauczyć, to myśl o tym, że polscy urzędnicy z politykami będą wybierać przyszłościowe branże i firmy, by w nie inwestować nasze pieniądze jest absurdem. Nasze elity, są tak ograniczone, że za każdym razem gdy pokazują nam jakieś państwo za wzór to niechybny sygnał, że zaraz będzie miało kłopot – pamiętasz chyba drugą Japonię, drugą Irlandię, drugą Finlandię? Oni nawet nie wiedzą, które państwa są na fali rozwojowej, to co dopiero mówić o branżach i spółkach!

Tak, owszem, dziś jak od kilku wieków potrzebujemy nowoczesnych wysokomarżowych przedsiębiorstw jeśli mamy być majętni. Ale szansa, że będziemy je mieli dzięki państwowym inwestycjom planowanym przez Morawieckiego jest taka jak, szansa na nowoczesność za PRL. Pomysły Morawieckiego nie wyjdą z tych samych powodów dla których nie wyszły w PRL. PRL był krainą bylejakości i niskiej innowacyjności. Rozdawnictwo Morawieckiego, będzie polem nadużyć i marnotrawstwa. A pomysły na tworzenie państwowych gigantów czempionów, które kupując i sprzedając pomiędzy sobą dadzą nam nowoczesność to stary pomysł na łączenie wielu podmiotów, których minister nie jest w stanie ogarnąć, w mniejsza liczbę. Za PRL ćwiczono to wielokrotnie tworząc kombinaty, zrzeszenia, itp. Tylko, po to, by wkrótce dzielić je na mniejsze jednostki, bo te duże okazywały się niesterowne. Chcą dobrze, wyjdzie jak zawsze. Jeśli chcesz przedsmaku to od czasów rządów SLD uprawiamy łączenie kopalni. Uzdrowiliśmy tak bardzo grónictwo, że ostatnio modne są pomysły łączenie górnictwa z energetyką.

A poszkodowanym będzie jak zwykle będzie prywatna inicjatywa. Polskie firmy sobie radzą. Wbrew mitom produkcja przemysłowa w ostatnich 25 latach wzrosła o ponad 200%! Wielu polskich przedsiębiorców, zwłaszcza w tych prostszych branżach jak spożywka, meble, materiały budowlane wchodzi lub jest na pograniczu wejścia w duże lukratywne zagraniczne rynki. Rozpychanie się państwowych czempionów i wybranych przez urzędników do dotowania prywatnych firm zakłóci ten rozwój. Jeśli ministrowie chcą zrobić coś pożytecznego to powinni wsiąść w samolot i ułatwiać naszym przedsiębiorcom wchodzenie na zagraniczne rynki poprzez usuwanie tamtejszych barier administracyjnych, a zaprzestać wybierania rzekomych czempionów. Albo jeszcze lepiej załatwić wolny przepływ usług, żeby nasi przedsiębiorcy nie byli wypychani z niemieckiego i francuskiego rynku dekretami unijnych oraz narodowych urzędników.

2 comments… add one
  • Adam Klauf Jul 23, 2016, 8:50 pm

    Niepokojące, ale wydaje się, że elity półświadomie wybierają takie modele rozwoju, które nie zagrażają ich hegemonii, dające im też “rolę przewodnią” w modernizacji, no bo kto będzie wybierał w co zainwestować kasę? To gwarantuje im zachowanie pozycji osób z dojściami i mogącymi “coś załatwić”, o których przychylność trzeba zabiegać. Prywatna inicjatywa, niezależna od pomocy państwowej, groziłaby koniecznością dookoptowania kogoś do układów, być może nie z pozycji siły. Na to członkowie układzików nie mogą sobie pozwolić.

    Prawdopodobnie Polska znowu przegra swoją szansę rozwojową, pytanie brzmi – co się stanie, gdy trzeba będzie to przyznać? Bo moment, w którym stanie się jasne dla ogółu, że nikogo już nie gonimy, będzie bolesny, zwłaszcza dla młodych. W pewnym sensie już mamy do czynienia z kryzysem wiary w gonienie Zachodu, stąd rosnąca presja na redystrybucję dochodu. Pewna część społeczeństwa nie ma po prostu szans dożyć mitycznej bogatej Polski i nie ma ochoty już się ograniczać w tym celu.

    Przy okazji – bardzo cenię sobie pańskie opinie, dały mi sporo do myślenia.
    Pozdrawiam

  • Pawel Dobrowolski Jul 24, 2016, 9:53 am

    no wlasnie, te nasze elity — bedac slabe w slabej gospodarce majac slabe panstwo calkiem swiadomie wybieraja model ktory daje im jak najwieksza sprawczosc indywidualnie, jakio klasie oraz jako grupie zarzadzajace panstwem…

    … podczas gdy sprawczosc elita i sile panstwu daje przyzwolenie rzadzonyhc. A oni z uporem powielaja przednowoczesne wzroce elity lupiezcej i nie rozliczanej przez obywateli.

    Ostatnio czytalem, o elitach na peryerium, tekst T. Zaryskiego z pred 10 lat, ciekawy i pomimo plywu czasu nadal sie dobrze czyt:
    http://www.studreg.uw.edu.pl/pdf/2007_1_zarycki.pdf

Leave a Comment