Bursztynowy scenariusz alternatywny

Może przeceniam Marcina Plichtę. Ale facet wydaje się całkiem spokojny. Nie nawiał. Nie załamał się. A w strukturę swojej działalności miał wbudowanych kilka bezpieczników. Na przykład, ci którzy wycofywali „wkłady” przed terminem  tracili na mocy umowy 40% zainwestowanych środków.   Z tego bezpiecznika sam kilka dni temu zrezygnował! Ogłosił likwidację Amber Gold oraz wypłatę  całości pieniędzy dla tych klientów, którzy nie wycofali swoich wkładów.  Dlaczego? Czy już tylu wycofało, że po odtrąceniu 40% dla siebie może reszcie wypłacić obiecane pieniądze? A może ma jeszcze jakieś bezpieczniki?  Ma, co najmniej jeden.

Wszyscy teraz piszą o tym, że Amber Gold zbierał pieniądze na 13% . Ale nikt nie pisze o tym, że Amber Gold również pożyczał ludziom pieniądze na ok 50%.

Nie wiem, ilu ludziom pożyczył na ten procent. Ale może się okazać, że w momencie ogłoszenia likwidacji Amber Gold był bilansowo wypłacalny. To co miał zapisane po jednej stronie bilansu jako zobowiązania dla swoich „inwestorów” jest równoważone po drugiej stronie bilansu. Wystarczy, że pożyczył wystarczająco dużej ilości ludzi na ten procent, by twierdzić że mógł oczekiwać wpłat, które czyniły jego biznes wypłacalnym. 

Oraz twierdzić, że jako odpowiedzialny biznesmen zrozumiał, że pod wpływem nagonki medialnej biznes mu się wali więc musiał go zlikwidować. Dla dobra klientów ma się rozumieć. Jednak jego księgi mogą potwierdzić, że biznes w momencie likwidacji był księgowo wypłacalny.  Bo przecież z każdych z 100 zł, które zebrał miał do oddania tylko 113 zł, ale z każdych 100 zł które pożyczył teoretycznie należało mu się ok 150 zł.  A 37 zł marży na każdych 100 zł to spory zapas bezpieczeństwa. I może będzie mógł w sądzie mówić: tak, nie złożyłem sprawozdań w sądzie, ale podobnie czyni około jedna trzecia przedsiębiorców w Polsce, tak kupowałem i sprzedawałem złoto, ale nie była to działalność podlegająca zezwoleniu, przecież każdy może kupić sobie i potem je sprzedać, a co najważniejsze w dniu likwidacji mój biznes był wypłacalny. Był wypłacalny, bo moje zobowiązania pomniejszone o 40% odtrącenia z powodu przedterminowej wypłaty, był mniejszy niż moje należności od ludzi, którym pożyczyłem na 50%. Nawet po tym jak dałem, na zoo, film Wajdy, jeden klasztor i odjąłem koszty działalności. Przy tego typu marżach nie trudno wyobrazić sobie, żeby sumy w papierach się zgadzały.

Może się mylę, może Marcin Plichta jest tak zwichrowany psychicznie, że nie widzi rzeczywistości. A może jest tak sprytny, że już liczy odszkodowania za zniesławienie, bo jego księgi handlowe  wykażą, że był wypłacalny – a piramidy finansowe mają to do siebie, że jednak nie są wypłacalne…

0 comments… add one

Leave a Comment