Spór PO i PiS to nie jest początek końca Polski. To nie jest początek wojny domowej. Wzywanie do i czekanie na: kochajmy się, zgoda, zgoda, a jak będzie zgoda to pan Bóg rękę poda — to przednowoczesny software mentalny z czasów, gdy za porządek społeczny służył jeden monarcha, jedna arystokracja skupiona wokół monarchy, jedna religia będąca źródłem norm moralnych całego społeczeństwa. Problem jest – jeśli tak to można określić – że spór toczy się w słabo zinstytucjonalizowanym społeczeństwie.
Spór jest istotą nowoczesnych społeczeństw! Konflikt pomiędzy podzielonymi władzami oraz stronnictwami politycznymi wyświetla publicznie i wystawia na ocenę istniejące w społeczeństwie różnice ideologii i interesów. Gdy poszczególne władze zostają obsadzone przez różne opcje ideologiczne i grupy interesów, konflikt jest nie tylko naturalny, ale również pożądany.
Podział skonfliktowanych władz i stronnictw daje czas na utarcie poglądów i interesów. Dopóki dany zespół poglądów i interesów nie uzyska potwierdzenia przez wiele cykli politycznych i nie zdobędzie przemożnego wpływu na wszystkie trzy władze, nie zdobędzie pełni sprawczości w kształtowaniu urządzeń społecznych i gospodarczych.
Impas podzielonych władz i stronnictw przełamać są zdolni tylko obywatele. Opinia obywateli, to siła większa, niż wyśmiewane sondaże. Obywatele wpływają na innych obywateli, organizują się do wspierania lub przeszkadzania władzy, biorą sformalizowany udział w życiu politycznym, a jeśli trzeba mogą wziąć udział w strajkach, burdach oraz rewolucjach.
Kolejny okrągły stół jest ostatnią rzeczą której w Polsce potrzebujemy. Nowoczesność to zaakcentowanie różnic przez elity i przyłączanie się obywateli raz do jednych, raz do drugich. To w przednowoczesnych porządkach wszyscy potrzebowali lub przymuszani byli łączyć pod jednym monarchą.
Przednowoczesne porządki społeczne funkcjonowały w większym stopniu o osobiste zobowiązania króla i członków arystokracji. Usunięcie jednostek lub utrata przez nich pozycji zmienić mogło funkcjonowanie społeczności.
Dzisiejsze społeczeństwa są o wiele bardzie zinstytucjonalizowane. Gdyby miał zniknąć Duda, Tusk, Hołownia czy Kaczyński lub nawet rozpaść się całe stronnictwa jak PO czy PiS to podatki nadal będą zbierane i przekazywane do ministerstwa finansów, wojsko nadal będzie finansowane, a emerytury dalej będą wypłacane. Zamiast PiS pojawi się jakaś inna prawica. Zamiast PO pojawi się jakaś inna lewica.
Owszem konflikt u nas jest bardziej operetkowy niż w nowoczesnych rozwiniętych demokracjach. Jesteśmy społecznością słabo zinstytucjonalizowanej władzy i słabo zinstytucjonalizowanego konfliktu politycznego. Więc spór ten będzie dłuższy i mniej jasny niż mógłby być.
Nowoczesność w Anglii, Francji i USA zaczęła się krwawymi rewolucjami. Te rewolucje nadały kształt instytucjom i zwyczajowym sposobom konkurowania o władzę. Na następne wieki ustaliły “normalny” format sporu politycznego. Długie i ostre zderzenia o władzę w Anglii, Francji i USA wymusiły nadanie twardych ram konkurencji o władzę.
My Polacy jesteśmy słabo zinstytucjonalizowanym społeczeństwem. Na przykład nasza konstytucja nie określa jasno kto dzierży, jaką władzę, co z nią może zrobić i kto kogo może powstrzymać. Nawet recepcja podstawowych pojęć zachodnich jak “checks and balances” – to u nas kontrola i równowaga — gdy właściwym jest powstrzymywanie i kontrważenie.
Słabe zinstytucjonalizowanie to nie feler a istota naszego porządku społecznego! Bo tylko w słabo zinstytucjonalizowanym społeczeństwie opinia kilku profesorów niesprawujących funkcji państwowych wystarcza za podstawę prawną.
Tak jak kiedyś na salonie kilka osób ustalało co wypada, teraz w kilka osób ustalają co legalne. Nawet dla rzeczy ustrojowo fundamentalnych. Na przykład przez lata szeregowi sędziowie mieli zakaz interpretacji konstytucji. Ale by pognębić PiS nagle okazało się że wszyscy sędziowie mogą interpretować konstytucję. Wystarczyła opinia kilku profesorów.
Co więcej manichejski konflikt o konstytucję jest udawany. PiS i PO trzepią się konstytucją po głowach jak zawodnicy udawanych zapasów krzesłami. Gdy trzeba zgodnie łamać konstytucję razem przesuwają termin wyborów prezydenckich, podmieniają Trzaskowskiego za Kidawę. A deal ten i ważność wyborów przyklepuje Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, ta która według połowy z nich nie jest sądem.
Wahadło konfliktu wychyli się jeszcze w tę i we w tę kilka razy. Spór będzie trwał nawet jeśli PiS miałby zniknąć w następnych wyborach na zawsze. A sensowne i stabilne rozwiązania staną się możliwe, gdy zwalczające się frakcje będą podobnie bały się zwycięstwa tych drugich i gdy podobnie stracą nadzieję na rozstrzygające i nieodwracalne zwycięstwo.