Na przełomie lat 80-ych i 90-ych bałagan prawny był na rękę elitom PRLu.  Zniesienie barier wejścia do działalności gospodarczej (firmy polonijne a potem Rakowski w 1988) oraz zmniejszenie pewności co do wymogów obowiązującego prawa pozwoliło tym elitom zarobić swój pierwszy milion na rozkradaniu państwowego majątku.

Ludzie z koneksjami ze starego reżimu tworzyli kapitał początkowy grabiąc mienie państwowe i żerując na zamówieniach państwowych. Do sprawnego i bezpiecznego żerowania na współobywatelach konieczna była współpraca i ochrona ze strony skorumpowanych urzędników, funkcjonariuszy i sędziów.  Współpraca tych reprezentantów państwa nie tylko umożliwiała bezpieczne przejęcie aktywów państwa ale również stanowiła dobre narzędzie ofensywne – w razie czego na konkurencję nasyłano urzędników lub funkcjonariuszy. W ten sposób każda gmina i branża uzyskała swych oligarchów działających na pograniczu publicznego i prywatnego. 

Niejasne prawo, rosnąca ilość urzędników z nakładającymi się kompetencjami, luki prawne szyte na zamówienie na wzór afery alkoholowej stworzyły przyjazny klimat dla bogacenia się osób, które potrafiły i mogły zainwestować w ochronę ze strony skorumpowanych przedstawicieli państwa.  Jednak w tym porządku społeczno-gospodarczym tkwiły dwie sprzeczności, które go wykończyły. 

Po pierwsze, czym więcej rozkradziono tym mniej zostało do rozkradzenia i tym mniejsze korzyści z kradzieży i utrzymywania korupcyjnych układów. Po drugie, gminni, wojewódzcy, oraz ogólnokrajowi oligarchowie wraz ze wzrostem swego udziału w rynku i konsolidacją kolejnych branż coraz częściej konkurowali ze sobą. Czym większy odnieśli sukces, tym bardziej byli skazani na zderzenie się z innymi oligarchami na zasadzie mój układ, kontra twój układ. 

W takiej sytuacji utrzymywanie korupcyjnych układów przestało dawać przyrost sprzedaży, zysku i udziału w rynku, a stało się podatkiem od możliwości prowadzenia działalności. Ponadto bałagan prawny przestał pasować elitom. Elity starego reżimu posiadały już prywatny majątek i chciały go pomnażać prowadząc działalność gospodarczą.  Pojawił się z ich strony popyt na ochronę majątku przez państwo, oraz sprawne egzekwowania roszczeń w sądach. A co najważniejsze owym elitom zaczęła pasować zasada równości wobec prawa, bo tylko gdy uzyskają pewność, że korupcyjne układy utraciły swe przełożenie będą mogły rozbroić się z inwestowania  w dalsze utrzymywanie tych układów. Słowem bałagan prawny przestał im pasować, bo obniżał wartość ich przedsięwzięć gospodarczych. Na mojego czuja to zjawisko stało się widoczne za rządu AWS, a nasiliło za schyłku Millera.

Jednak zapotrzebowanie obecnych elit gospodarczych na ład prawny jest społecznie suboptymlane. Elitom gospodarczym pasują wszystkie reformy, które zwiększą wydajność gospodarki, bez zwiększania konkurencji ze strony nowych przedsiębiorców.  Chcą podwyższyć wartość swych przedsiębiorstw, bez narażania się utratę udziałów w rynku i zysków.  W rezultacie dążyć będą do zmian typu zwiększenie efektywności sądów i zmniejszenie łapówkarstwa.  Natomiast sabotować będą reformy zwiększające możliwość wejścia do konkurencji gospodarczej nowych ludzi (zwane z angielskiego deregulacją), bo choć reformy te zwiększyłyby wartość całej gospodarki, to zmniejszyłyby wartość wielu obecnie istniejących przedsiębiorstw. 

W najbliższych 5-10 latach staniemy się w wiekszym stopniu państwem prawa, ale państwem z ograniczoną możliwością konkurencji gospodarczej. Uczynimy tym samym częściowy krok w kierunku otwartego porządku społecznego, bo zmniejszy się zakres układu i zwiększy równość wobec prawa. Ale cały czas będziemy ograniczeni przez nadmiernie restrykcyjne prawo, oraz zbyt dużą ilość urzędników. Istniejących przedsiębiorców stać by poradzić sobie z tymi przeszkodami, a spora ilość nowych polskich przedsiębiorców założy swe biznesy w Irlandii i Wielkiej Brytanii.

Dopiero, gdy gospodarkę dotknie większy kryzys gospodarczy (na przykład zderzymy się konstytucyjnym ograniczeniem zadłużenia państwowego do PKB na poziomie 60% lub gwałtownie pogłębi się deficyt systemu emerytalnego i opieki medycznej) a elity polityczne w obawie o swą pozycję będą chciały wycisnąć z gospodarki dostępne rezerwy możliwym będzie przeprowadzenie deregulacji.  Ale to dopiero za 10-15 lat…

0 comments… add one

Leave a Comment