Szkoła Polska 5

Nie ma jedynego słusznego modelu szkoły

Cała dyskusja o oświacie wywołana samobójstwem gimnazjalistki odbywa się przy założeniu, że istnieje jeden słuszny model szkoły, który należy wprowadzić w całej Polsce.  Nikomu nie przyszło do głowy, że mogą równolegle funkcjonować różne szkoły – zamordystyczne i liberalne – nikomu nie przyszło do głowy, że mogą być potrzebne zarówno jedne jak i drugie.

Rolą państwa jest zająć się sprawami, co do których istnieje zgoda obywateli. Jednak w sprawach, co do których nie ma takiej zgody, decyzje powinny podejmować lokalne społeczności, a nie państwo.  O obowiązkowych mundurkach, zakazie posiadania telefonów komórkowych i przytulania się uczniów powinni decydować (w tej kolejności)  dyrektor, rodzice, nauczyciele i uczniowie, a nie minister oświaty w Warszawie.  Dyrektor powinien być wybierany przez radę szkoły w, której decydujący głos będą mieli rodzice, a nie przez urzędników z gminy lub kuratorium.

Takie rozszerzenie demokracji zakończy swary o narzucenie w całej Polsce modelu wychowania promowanego przez aktualnie rządzących. Obawiam się jednak, że wojujący zamordyści z LPR i PiS nie odpuszczą narzucania swojej wizji wychowania, bo wojna kulturowa jest ich pomysłem na mobilizowanie moheru i zdobywanie władzy.  W takiej sytuacji my młodzi i lepiej wykształceni musimy przez następne kilka lub kilkanaście lat stworzyć wśród nam podobnych zrozumienie potrzeby zwiększenia wpływu lokalnych społeczności na szkoły, a następnie przeprowadzić rekonkwistę szkolnictwa w imieniu obywateli, a na uszczerbek polityków i urzędników.

Szkoła Polska 4 – Giertych potomek małpy

Szkoła Polska 3 – Podręczniki dla każdego c.d.

Szkoła Polska 2 – Podręczniki dla każdego

Szkoła Polska 1 – Roman Giertych ma rację

 

 

2 comments… add one
  • luki Nov 5, 2006, 1:45 am

    Piszesz, że “rolą państwa jest zająć się sprawami, co do których istnieje zgoda obywateli. Jednak w sprawach, co do których nie ma takiej zgody, decyzje powinny podejmować lokalne społeczności, a nie państwo.” Nikt tego nie neguje, i każdy się z tym zgodzi. Ale co z tego wynika? Czy nie ma zgody obywateli co do tego, że gwałt jest rzeczą negatywną, i z którą należy walczyć? I czy komentowane przez Ciebie wydarzenie nie wskazują właśnie na to, że lokalne społeczności nie radzą sobie z tym problemem? Oczywiście z tego, że lokalne społeczności nie radzą sobie z problemem gwałtów w szkole nie wynika, że państwo poradzi sobie z tą sprawą lepiej; wskazuje jednak na to, że tym problemem warto się w końcu zająć.

  • dobrowol Nov 5, 2006, 7:59 pm

    Obecnie za szkoły odpowiadają urzednicy panstwowi, kuratorium i urzednicy samorządowi. Lokalne społeczności nie mają władzy nad szkołą – nie mogą ani mianować, ani zwolnić dyrektora. Jeżeli więc chcesz szukać winnych za dengregoladę polskiej szkoły to właśnie wśród urzędników, którzy nadzorują szkoły – a może raczej w urzędniczo biurokratycznym nadzorz szkoły.
    Lekarstwe na tę chorobę nie będa totalitarne metody polegające na znalezieniu wroga (rozwydrzona młodzież) i proste rozwiązania (więcej zakazów). Trzeba dać lokalnym społecznością prawdziwą władzę nad szkołą (n.p. 60% w radzie wybierającej dyrktora szkoły; pozostałe 40% po połowie podzielić pomiędzy nauczycieli i urzędników lokalnego samorządu) i dać im czas na wypracowanie modeli (bo nie jednego) szkoły na miarę XXI wieku.
    Osobiście uważam, że winna jest niekompetencja polskich nauczycieli, którzy rozliczają się przed urzędnikami zamiast odpowiadać za oświatę i wychowanie przed rodzicami. Załączam cytat z artykułu z Wyborczej (a jakże) z 25 września 2006 opisujący przemyślenia Polki, która niedawno wróciła do Polski:
    “Ostatnio to był nasz system edukacyjny. Niby znana szkoła (córka ukończyła w niej pierwszą klasę), dawne koleżanki, a jednak dziecko wróciło bliskie płaczu. Nikt się nią nie zajął – koleżanki gadały tylko między sobą. Pierwszego dnia wszystkie przerwy przestała sama. Nauczyciele nie tylko, że zdawali się tego nie dostrzegać, ale sami też nie byli ciekawi nowej uczennicy: żadnych pytań, przedstawiania się, zero luzu, minimum uśmiechu, emocjonalna siermiężność. I rutyna – sprawdzanie listy, powtórka materiału, praca domowa.
    Gdy cztery lata temu córka szła do międzynarodowej szkoły w zachodnioeuropejskim kraju, nie znała w niej nikogo i ani słowa nie mówiła po angielsku. Przy jej nieśmiałości pierwszy dzień miał prawo zakończyć się katastrofą. A jednak po lekcjach z klasy wysypała się osiemnastka radosnych maluchów z trzynastu krajów. Łamanym angielskim wykrzykiwały sobie: ‘See-you-tomorrow’, a córka wyluzowana cieszyła się na następny dzień w szkole.
    Gdy w ubiegłym roku do jej klasy przybyła nowa uczennica, wychowawczyni wytypowała dwójkę wolontariuszy, by oprowadzili koleżankę po wszystkich zakamarkach. Nauczyciele zagadywali, pytali o dawną szkołę zainteresowania. Dziceko czuło się zauważone i szybko wsiąkło w otoczenie.
    Nigdy nie zrozumiem, dlaczego nie może tak być w polskiej szkole.”
    No właśnie, czy zwiększenie władzy urzędników i nauczcieli coś zmieni? Czy może raczej trzeba dać rodzicom więcej władzy i liczyć, że metodą prób i błedów polska szkoła wyjdzie z XIX sposobu uczenia?

Cancel reply

Leave a Comment