Jan Kowalski vs. Powiatowy urząd nadzoru budowlanego, czy sprawa ACa 17/16?

Dlaczego sprawy sądowe w Polsce są oznaczane ciągiem abstrakcyjnych znaków, jak na przykład XXIII Ga 2022/15, a nie nazwą stron, jak na przykład Jan Nowak vs. Powiatowy Urząd Nadzoru Budowlanego?

Mógłbyś powiedzieć, jak większość polskich prawników, którym zadałem to pytanie: a kogo to obchodzi? Ewentualnie odpowiedzieć: zawsze tak było. Taką odpowiedzią byś jednak niesłusznie zbagatelizował to z pozoru tylko błahe pytanie. Bowiem w najbardziej nieistotnych i niezauważalnych codziennych rutynach kryją się fundamenty rzeczywiście obowiązującego ustroju.

A w tym pytaniu rozstrzyga się: czy to, co się dzieje w sądzie jest sprawą wszystkich obywateli, czy też wyłącznie sprawą sędziego i stron danej sprawy. Uzyskana odpowiedź jest jednym z wyznaczników stopnia kontroli władzy przez obywateli. U nas to i dziesiątki innych rozwiązań kumulują się, by w znacznym stopniu utrudnić nam rozliczanie władzy.

W Polsce jak i w państwach angloamerykańskich sprawy sądowe mają zarówno swój numer jak i strony sporu. Jednak w Polsce głównym oznacznikiem spraw, cytowanym w uzasadnieniach kolejnych wyroków czy literaturze naukowej jest numer sprawy, zwany sygnaturą sprawy. Ciąg liter i liczb, jak te poniżej w Sądzie Apelacyjnym w Katowicach:

Podobnie jest w naszym Trybunale Konstytucyjnym:

Jak i w sądzie najwyższym.

I w każdym innym sądzie. Jak również, gdy w Polsce przywołuje się jakąś sprawę, czy to w uzasadnieniach wyroku w kolejnych instancjach, czy w literaturze naukowej.

Inaczej jest w państwach angloamerykańskich. Tam sprawy również mają swój numer, ale w kolejnych wyrokach i literaturze powszechnie uznawanym oznacznikiem sprawy są nazwy stron biorących udział w procesie – zazwyczaj razem z rokiem, w którym zapadł wyrok. Przykładowo tu masz rzut ze strony sądu najwyższego USA. Gdy sąd najwyższy USA wypisuje najnowsze wyroki, to podaje datę i strony sprawy:

Oczywiście każda sprawa przed US Supreme Court ma również swój numer, i na przykład, gdy ten sam sąd wypisuje sprawy w toku to oprócz stron sprawy podaje ów numer:

W zbiorach orzeczeń sądu najwyższego USA oraz tamtejszych publikacjach podawane są zazwyczaj zarówno strony spraw oraz sygnatury, ale strony sprawy traktowane są jako główne oznaczenie:

Źródło: Legal Information Institute, Cornell University Law School

Co za różnica? Jeśli chcesz, by sprawy sądowe były szeroko pamiętane i przywoływane przez szerokie rzesze obywateli, nadajesz im nazwy, które są łatwe do zapamiętania. Gdy jednak chcesz ograniczyć krąg osób, które interesują się tym, co się dzieje w sądach, są zdolne odróżniać jedną sprawę od drugiej i o nich dyskutować nadajesz sprawom nazwę w postaci trudnych do zapamiętania ciągów abstrakcyjnych znaków.

Niby drobne utrudnienie. Ale jedno z wielu. Innym przykładem zwyczaju, którym władza sędziowska zmniejsza przejrzystość swych poczynań jest informowanie o wyrokach słowami „sąd orzekł”, przez co ukrywa się informacje o autorze (lub jak kto woli sprawcy) wyroku. W tradycji angloamerykańskiej informuje się, o tym, że sędzia Smith wydał wyrok. Różnica znowu niby drobna, ale tak naprawdę ogromna. U nich szybko można ustalić, przy pomocy wyszukiwarki internetowej, co gazety pisały o wyrokach sędziego Smitha. U nas jest to niemożliwe. Dlatego od ponad 8 lat zachęcam naszych dziennikarzy do podawania informacji o sędziach wydających wyroki na wzór angloamerykański. Są pewne postępy. Ale obserwuję, że na razie nasi dziennikarze stosują ten pomysł raczej wtedy, gdy im się nie podoba wyrok, w innym wypadku piszą zazwyczaj tradycyjne „sąd orzekł”.

Wracając do zaciemniania obrazu władzy sądowniczej stosowaniem sygnatur, powodem ich stosowania nie jest również chęć ochrony danych osobowych, jak twierdzili niektórzy prawnicy, których o to pytałem. Sygnatury stosuje się u nas jako główny oznacznik spraw, co najmniej od początku XX wieku, zanim komukolwiek przyśniło się pojęcie „ochrona danych osobowych”, stosowano je również za PRL gdy obywatel nie mógł mieć tajemnic.

Nie jest też wytłumaczeniem fakt, że u angloamerykanów jest prawo precedensowe, a u nas kodeksowe, bo dla profesjonalistów, sędziów, adwokatów, radców oraz prokuratorów, jest prawdopodobnie bez znaczenia, jaki oznacznik spraw stosują, bo dysponują zbiorami orzeczeń i mają dostęp do fachowej literatury i innych narzędzi wyszukiwania informacji o sprawach. Sposób oznaczania spraw czyni natomiast różnicę dla nieprofesjonalistów, to jest szerokich rzesz obywateli, dla których to, co się dzieje w sądach jest jedną z wielu informacji, które co dzień docierają do każdego z nas, i nie koniecznie są najważniejszymi dla obywatela informacjami.

Takie utrudnienia jak oznaczeni spraw abstrakcyjnymi sygnaturami są szkodliwe. Sądy są władzą publiczną, wszystko, co się dzieje w sądach jest sprawą publiczną. Utrudnianie obywatelom rozliczania władzy, obniża jakość naszej demokracji. Ułatwianie jawności musi stać się normą, gdyż stanowi ważną gwarancję sprawiedliwości. Jawność pozwala obywatelom zrozumieć, jak działają sędziowie, jakimi przesłankami kierują się w orzekaniu.

7 comments… add one
  • Komentator Jun 8, 2016, 10:24 am

    To dbanie o dane osobowe objawia się również w tym, że w orzeczeniach sądowych nie ma imion i nazwisk, jedynie inicjały, właśnie dlatego by publicznie nie wskazywać na to co Kowalski robił w stanie faktycznym, jakie argumenty i podstawę prawną przywoływał, jak się to dla niego zakończyło i ma do tego prawo bowiem liczy się samo uniwersalne meritum czyli co sąd stwierdza w podobnej sytuacji i jaka jest linia orzecznicza. Jest to więc wynik innego podejścia i filozofii, bardziej uniwersalistycznej, kazuistycznej, mniej osobowej i konkretnej. Powinno nas interesować prawo, a nie życie stron postępowania.
    Ciąg znaków będący sygnaturą akt nie jest wcale abstrakcyjny, kieruje się prostymi zasadami, każda kolejno oznacza izbę sądu, rodzaj sprawy, jej numer i rok złożenia akt. Postronny obywatel wcale nie musi się w nich orientować, jest bowiem w sieci dostępnych wiele wyszukiwarek orzeczeń w których wyszukiwać można po słowach kluczowych, albo po prostu zawierających się w wyroku – znów widać tu podejście bardziej uniwersalne, odnoszące się do istoty sprawy, a przecież ona nas interesuje.
    W kwesii ujawniania tożsamości sędziego sprawa również nie jest oczywista, są zwolennicy zapewniania im anonimowości choćby ze względów bezpieczeństwa. Znów, nie liczy się jednostka, ale instytucja sądu jako taka. Sędzia nie jest osobą prywatną w postępowaniu, jest wcieleniem pewnej instytucji, praktycznie również nie podejmuje decyzji sam, mają na nią wpływ np. ławnicy. Stąd orzeka sąd, reprezentant państwa, usta konstytucji i ustaw, narzędzie, a nie Kowalski.

    • Administrator Jun 8, 2016, 10:40 am

      Typowy polski formalizmi i udawanie, ze sedziowie nie tworza prawa, a są jedynie automatem stosującym abstrakcyjne i uniwersalne zapisy ustawy prawa, które posiadają rozwiązanie na każdą sytuację.

      Anonimizajca wyroków to bzdura. To co się dzieje w sądzie to sprawa publiczna. Mamy prawo wiedzieć jak osadzono Kowalskiego i Nowaka, choćby po to by wiedzieć jak za podobne przestępstwo potraktowano syna burmistrza i syna rolnika.

      Oczywiście, że sygnatura to abstracyjny zapis — koduje w odrealnionych znakach realne informacje.

      Jakiego bezpieczeństwa?! Skazany zawsze zna tożsamość sędziego. CHowanie się za formułką orzekł, to odmawianie obywatelom nieobecnym na sali możliwości osądzenia sędziego.

    • Mariks Jun 8, 2016, 3:59 pm

      🙁

  • QWerty Jun 8, 2016, 10:27 am

    Ja bym też się przeszedł “od sali do sali” (szczególnie po tych mniejszych gdzie “publiczność” to 1-2 krzesła wepchnięte między stanowiska stron) po dowolnym wydziale cywilnym (na poziomie rejonu lub okręgu) w Polsce i:
    a) sprawdził ile drzwi jest w ogóle otwartych
    b) zobaczył jak reagują strony i sędziowie (“Co Pan tu robi?”, “Kim Pan jest?”, “Pan z mediów?”)
    c) przeczytał opisy niektórych wokand (np.: “skarga kasacyjna Prezesa Sądu Okręgowego w Łodzi od wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Łodzi z dnia 17 maja 2013 r. sygn. akt II SAB/Łd 36/13 w sprawie ze skargi A. W. na bezczynność Prezesa Sądu Okręgowego w Łodzi w przedmiocie udzielenia informacji publicznej”)
    d) sprawdził ile z tych wokand jest przesuwanych (oczywiście brak niczyjej osobistej odpowiedzialności za ich przesuwanie, co najwyżej “sąd zwraca”)

    • Administrator Jun 8, 2016, 10:41 am

      🙂 gdy courtwatch chodzil po sądach, to na początku, bylo ogromne zdziwienie i zdarzały się próby wyproszenia obserwatorów z rozpraw….

    • Mariks Jun 8, 2016, 3:56 pm

      🙂

  • michał Jun 12, 2016, 7:44 pm

    Ostatnio dostałem mandat za wjazd do lasu, dowodem w sprawie jest zdjecie, przyznałem się do winy i dzielnicowy zaproponował 100 zł mandatu, ale sprawa i tak musi stanąć w sadzie. Po co ? Jest wina, jest kara, zgadzam się z nią więc po co do sądu ?

Cancel reply

Leave a Comment